Jeden z oskarżonych w głośnej sprawie sprzed dwóch lat- Maciej S. przyznał się do winy. W grudniu 2019 roku CBA przeprowadziło prowokację, w której czterech lubelskich przedsiębiorców zostało zatrzymanych. W miniony czwartek usłyszał wyrok. Oskarżony jest również były przewodniczący Rady Miasta Lublin- Piotr Kowalczyk. Jest on jednak zdania, że jest niewinny.
Były przewodniczący Rady Miasta, architekt Adam M. oraz biznesmeni Maciej S. i Mariusz P. zostali w 2019 roku zatrzymani przez CBA, które zorganizowało akcję prowokacyjną. Polegała ona na tym, że funkcjonariusz udawał słowackiego biznesmena, który chciał wybudować wieżowiec przy ul. Zana w Lublinie. W zamian mieli dostać 1 milion łapówki. Zostali oni aresztowani, jednak zostali wypuszczeni po wpłaceniu poręczenia majątkowego.
Maciej S. jako jedyny przyznał się do popełnionego przestępstwa. W ostatni czwartek w Sądzie Rejonowym, gdzie zasądzono, że został on skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Musi również zapłacić 20 000 złotych grzywny na rzecz Skarbu Państwa oraz raz na trzy miesiące informować sąd o przebiegu okresu próby.
– Oskarżony na końcowym etapie postępowania przygotowawczego w sposób szczery, spontaniczny i wyjątkowo obszerny przedstawił całokształt okoliczności co do jakich miał wiedzę, dotyczących realizacji zamierzenia w postaci wybudowania wieżowca w Lublinie przy ulicy Zana – tak wypowiada się sędzia na temat winy Macieja S.
Właściciel biura pośrednictwa- właśnie Maciej S. uczestniczył w pierwszym spotkaniu z podstawionym inwestorem w lipcu 2019 roku. Był tam także Mariusz P. . Na jednym z następnych spotkań Maciej S. poinformował o kwestii dodatkowego miliona na ,,sponsoring dla ludzi”. Był on konieczny, aby uzyskać zgody na budowę.
Piotr Kowalczyk w sprawie zjawił się w październiku w 2019 roku. Miał on się udać z inwestorem do ratusza na spotkanie z prezydentem miasta i dyrektorką Wydziału Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta Lublin. Mimo wszystkich dowodów, twierdzi, że jest niewinny. Jest on zdania, że nie miał pojęcia o propozycji, którą złożył S fałszywemu inwestorowi.
„Za realizację tego zlecenia oczekiwałem (…) wynagrodzenia w wysokości nieodbiegającej od rynkowych realiów. Nigdy nie żądałem od nikogo ani z nikim nie ustalałem, nie oczekiwałem i nie potwierdzałem żadnej nielegalnej korzyści za przyjęte zlecenie”- właśnie tak pisał na ten temat.
Twierdzi także, że słowa dotyczące „ograniczania sprzeciwu lokalnej społeczności” dotyczyły czegoś innego, niż jak to przytoczyła prokuratura.
Źródło: https://kurierlubelski.pl/